Nerwica natręctw rozmowa terapeutów


Krzysiek: Kasiu, porozmawiajmy dziś o pacjentach z nerwicą natręctw. Czy podobnie jak ja masz wrażenie, że większość chorych bardzo późno decyduje się na psychoterapię?

 
Kasia: Pacjenci rzeczywiście długo zwlekają. Uważają swoje objawy za dziwaczne. Czują, że nie pasują do reszty, wstydzą się. Przeważnie wiele lat męczą się z objawami, zanim zaczną szukać pomocy. Za to, gdy już człowiek z natręctwami zjawia się na terapii i mówi - jestem gotów to zmienić, zrobić coś inaczej - to jest to dowód najwyższej elastyczności. Zrobić odstępstwo od tego, co zostało zrobione, powtórzone 20 000 razy dokładnie tak samo, to naprawdę coś!
 
Krzysiek: Tak, pacjent przychodzi z ogromnym pragnieniem zmiany. Gotów coś zmienić od teraz. Nie zawsze mówi lub nawet nie zdaje sobie sprawy ze swej gotowości do zmiany. Ale ma serdecznie dość swoich natręctw. Jeżeli to terapeuta okaże się wtedy zbyt przywiązany do swoich rytuałów - zbierania informacji i diagnozy, pacjent może stracić zapał do zmiany… Warto więc od razu zająć się pracą z objawem. Dla pacjentów bardzo ważne jest, gdy wiedzą, że objawy mogą ustąpić lub ulec poważnemu ograniczeniu.
 
Kasia: Właśnie. Od przymusu do swobody wyboru. Później w procesie psychoterapii mogą się pojawić różne wątki. Czasem więcej uwagi poświęca się kontekstowi, kiedy indziej pracuje się nad objawem. Pacjenci często pytają o skuteczność terapii. Ważne są też dla nich sukcesy innych pacjentów. Bo choć bardzo chcą, wielokrotnie usiłowali zaprzestać wykonywania czynności natrętnych - nie udało się, niepokój wydawał się nie do zniesienia. Jednak ich wykonanie na chwilę uspokaja.
 
Krzysiek: Właśnie tak. Scenariusz kompulsji powtarza się u chorych. Zaczyna się od obsesyjnych myśli, pojawia się napięcie i lęk, osoba odczuwa przymus wykonania rytuału i z oporami lub bez wykonuje go. To przynosi chwilową ulgę. I jednocześnie wzmacnia działanie całego mechanizmu nerwicowego. Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne należą do zaburzeń lękowych. Sprawdzamy, żeby czuć się bezpiecznie, uczymy się nadmiernej kontroli. Tymczasem w dorosłości nie ma stu procent bezpieczeństwa, na ogół większości ludzi wystarcza tylko „jako takie”.
 
Kasia: Ludzie zastanawiają się i pytają - jak powstaje nerwica natręctw? Czy to jest dziedziczne czy wyuczone? Są na ten temat różne teorie. Ja mam wrażenie, że żyjemy w kulturze przekazów, które dają dobry grunt dla takich zachowań: pomyśl dwa razy, zastanów się dobrze, zanim coś zrobisz, lepiej dmuchać na zimne itd. Niektórzy z nas przyswajają je tak bardzo, że upewnianie się, czy wszystko w porządku, staje się nałogiem. W terapii odkrywają, jak inaczej mogą troszczyć się o swoje poczucie bezpieczeństwa.
 
Krzysiek: To prawda. W terapii ericksonowskiej ważniejsze jest poszukiwanie przestrzeni, gdzie pacjent zdrowieje i następuje zmiana, niż odnalezienie korzeni, przyczyn, jak w terapii psychoanalitycznej.
 
Kasia: Odwlekanie momentu podjęcia leczenia ma jeszcze jeden skutekKtoś, dla kogo problemem jest obsesja dotycząca brudu, stopniowo ogranicza kontakty ze światem. Myśl o tym, ile klamek trzeba będzie dotknąć, ile rąk uścisnąć, a być może nawet skorzystać z publicznej toalety, potrafi naprawdę skutecznie zatrzymać w domu.
 
Krzysiek: Bo ich dolegliwości rzeczywiście są krępujące. Pacjenci czują się przez to samotni, wyizolowani. Ale na ogół to poczucie inności zaczyna się dużo wcześniej, jeszcze w rodzinie. Chłopiec nie czuje się taki sam jak ojciec, dziewczynka czuje się inna od matki, dziwna, niepasująca do rodziny i rówieśników. Trudno więc być blisko z rodziną, rówieśnikami, kolegami z pracy. Ubogie są ich doświadczenia dobrych relacji społecznych. To nie są pacjenci, którzy w grupie czują się raźniej. Gdy uda się mieć dobrą relację z terapeutą, jest to czasem pierwsza dobra relacja w życiu. Choć nie zawsze jest łatwa.
 
Kasia: Z drugiej strony, gdy jesteśmy pozbawieni satysfakcjonujących, żywych kontaktów z ludźmi zaczynamy żyć bardziej wewnątrz siebie. Rozwijamy wrażliwość, wyobraźnię, które pozostają ukryte przed światem. Lata takiego sposobu funkcjonowania wzmacniają frustrację pacjentów.
 
Krzysiek: To prawda, ale często frustracji, która rodzi się z osamotnienia i braku akceptacji, towarzyszy też nadzieja, że można coś zmienić, że komuś przede mną to się udało…
 
To dobry moment na rozpoczęcie terapii i powrót do normalności.
Psychologgia - Gabinet psychologiczny w centrum Warszawy - logo stopka

Psychologgia - Gabinet psychologiczny
Warszawa Chmielna 28A / 1a, 2, 4
(w pobliżu kina Atlantic)
tel: 512-021-100
tel: 509-744-633
e-mail: recepcja@psychologgia-plus.pl



Poradnia psychologiczna - godziny pracy:
pon-pt 9:00-21:00 sobota 9:00-15:00
Warszawa Centrum

Psychologgia