Rozmowa terapeutów o bulimii


 Rozmowa o bulimii

 
Kasia: Krzyśku, ludzie pytają o różne kwestie przez telefon, czasem wolą dowiedzieć się czegoś z pierwszej ręki niż z literatury medycznej. Pracujesz z bulimiczkami, dlatego chciałam Ci zaproponować rozmowę o tej chorobie. Jak to jest z tą bulimią, jest o niej dużo ciszej niż o anoreksji...
 
Krzysiek: Ponieważ bulimia jest chorobą mniej znaną niż anoreksja, mimo wielu podobieństw między nimi. Zaawansowana anoreksja rzuca się w oczy jak brak ręki czy nogi, bulimię łatwiej ukryć przed postronnymi osobami, kobiety chorujące nie różnią się znacząco wyglądem od reszty. Bulimia może być prawie całkiem niewidoczna, rozgrywa się w tajemnicy, świadkami są tylko lodówka i ubikacja.
 
Kasia: Choroba niewidzialna?
 
Krzysiek: Nie tak do końca, są pewne zewnętrzne oznaki choroby, na ogół dziewczyny chore na bulimię potrafią rozpoznać bulimiczkę.
 
Kasia: Widzę, że jesteś dyskretny. Nie chcesz pomóc rodzicom i bliskim zauważyć, że ich córka, siostra, koleżanka czy dziewczyna potrzebuje pomocy?
 
Krzysiek: Bliscy to inna sprawa. Gdy rozmawiam z zaniepokojonymi rodzicami mówię o sygnałach, które mogą świadczyć, że ich dziecko choruje. Jeśli chodzi o koleżanki to uważam, że każdy ma prawo do swoich tajemnic. Kobieta z bulimią może sama zdecydować o podjęciu leczenia.
 
Kasia: Bulimia zaczyna się później niż anoreksja...
 
Krzysiek: Zgadza się, początek choroby występuje z reguły w wieku późniejszym niż ma to miejsce w przypadku anoreksji. Anoreksja rozpoczyna się przeważnie we wczesnym okresie dojrzewania, bulimia u dziewczyn mających 14-18 lat. Łączenie w opisie tych dwóch chorób nie jest tutaj przypadkowe – często powstanie bulimii poprzedza wystąpienie epizodu anoreksji. No i jak dobrze wiesz, bulimia występuje głównie u kobiet.
 
Kasia: Tak, zwykle zaczyna się od prób odchudzania, gdy dziewczyna uważa, że jest za gruba.
 
 
Krzysiek: Właśnie tak, rozpoczynają się coraz to nowe diety, nieraz okropnie surowe. Tych diet nie udaje się oczywiście utrzymać na dłuższą metę, z czasem pojawiają się napady objadania się.  
 
Kasia: Taki brak równowagi. 
 
Krzysiek: Tak, wygłodzona kobieta podczas napadu głodu psychicznego potrafi zjeść przerażająco dużo. Osobie zdrowej niekiedy trudno zrozumieć, że „normalnie” wyglądająca dziewczyna może w siebie wrzucić ilość jedzenia wystarczającą na kilka dni. Po objedzeniu ma wyrzuty sumienia, chce koniecznie coś zrobić z tym nadmiarem pochłoniętego jedzenia. Wtedy podejmuje rozmaite działania tzw. kompensujące, ponieważ panicznie nie chce przytyć. Najczęściej prowokuje wymioty, ale również stosuje środki przeczyszczające, do upadłego ćwiczy fizycznie, głodzi się. Zachowania te przynoszą ulgę, jednak budzą również niechęć do samej siebie.
 
Kasia: I napady obżarstwa zaczynają się powtarzać...
 
Krzysiek: Dokładnie. Powstaje błędne koło – odchudzanie się, objadanie, wymioty, ćwiczenia. Ta sytuacja odbija się i na kondycji ciała, i psychiki. Wymioty, leki przeczyszczające powodują zmiany w gospodarce elektrolitowej w ciele, organizmowi zaczyna brakować potasu, chloru. To z kolei wpływa na zmniejszenie siły mięśni, zaburza pracę jelit, w skrajnych przypadkach nawet rytm serca. Mało korzystne dla zdrowia jest także ciągłe odwodnienie. Mogą wystąpić skurcze, tężyczka. Podczas wymiotów kwas solny w treści żołądka uszkadza zęby, powoduje stany zapalne gardła i czasem owrzodzenie przełyku.
 
Kasia: Brzmi jak szaleństwo.
 
Krzysiek: Bo to całkiem podobne do szaleństwa. Chora na bulimię zaczyna myśleć właściwie tylko o jedzeniu, podczas terapii, na pytanie, ile czasu poświęca Pani myślom o jedzeniu, odpowiada, że nie myśli właściwie o niczym innym. Na ogół bulimiczka zdaje sobie sprawę ze swojego stanu - zachowuje świadomość, umie zaklasyfikować swoje poczynania jako niezdrowe, co powoduje poczucie odcięcia, nienormalności, szaleństwa. Kobiety z bulimią czują się obce, odepchnięte, oddzielone od normalności przez drzwi łazienki.
 
Kasia: To musi odbijać się na innych sferach życia; na nauce, kontaktach ze znajomymi...
 
Krzysiek: Zgadza się. W dobre dni to jeszcze jakoś idzie, ale w te bardzo złe bulimiczka najczęściej się izoluje. Jedzenie, wymioty, ćwiczenia, głodówki, myślenie o jedzeniu, to wszystko zajmuje tak dużo czasu, że coraz trudniej żyć całkiem swobodnie i normalnie.
 
Kasia: No i kosztuje...
 
Krzysiek: Bulimia często bardzo dużo kosztuje. Powtarzane objadanie się słodyczami, kupowanie leków zmniejszających łaknienie, potrafi zrujnować budżet. Czasami chore nawet kradną, żeby zdobyć słodycze lub leki. Potem żartują, że terapia jest tańsza.
 
Kasia: To wszystko musi zwracać uwagę rodziny, znajomych?
 
Krzysiek: Rodzina niekiedy przez bardzo długi czas nie ma najmniejszego pojęcia o problemach bulimiczki. Jak mówią chore, bulimia to jedna z najlepszych szkół aktorstwa. Rodzina może zacząć zastanawiać się, dlaczego ona tak dużo je, a nie tyje. Dziewczyny uczą się wymiotować po cichu. Przyłapane na prowokowaniu wymiotów nie przestają. Jedynie czekają, kiedy będą mogły to zrobić niepostrzeżenie. Nie da się upilnować chorej. Jeśli rodzina kontroluje ubikację bulimiczka może zacząć wymiotować w swoim pokoju, na przykład do torebek. Znam przypadki, gdy lodówka lub nawet cała kuchnia były przed bulimiczką zamykane na kłodkę przez zdesperowanych rodziców. Jednak kontrola nie jest w stanie doprowadzić do wyleczenia, więc zanim nie rozpocznie się psychoterapia, bulimiczka prowadzi grę w celu zmylenia rodziny.
 
Kasia: Mówi się o specyficznych cechach rodzin osób chorych na bulimię.
 
 
Krzysiek: Tak, rzeczywiście kobiety chore na bulimię mówią na terapii o wymaganiach i ambicjach rodziców, pewnej specyficznej chwiejności atmosfery w domu, gdy dziewczyna nie jest pewna reakcji rodziców na swoje zachowanie. Jest więc często sfrustrowana i niepewna jednocześnie.
 
 Kasia: Doszliśmy w końcu do leczenia bulimii.
 
Krzysiek: Jeśli bulimiczka ma już naprawdę dosyć, przestaje pisać w Internecie błagalne posty i zgłasza się na terapię. Czasami impuls do leczenia wychodzi od rodziny. Zdarza się, że potrzebna jest konsultacja u psychiatry. W leczeniu dobre efekty daje fluoksetyna– zmniejszając głód, a jednocześnie poprawiając nastrój. Niestety sama tabletka nie wystarcza myśląc o bulimii w kategoriach długoterminowych.
 
Kasia: Jak długo trwa terapia?
 
Krzysiek: Najczęściej kilka do kilkunanastu miesięcy. To jest krótko w porównaniu do piekła, przez które codziennie od lat przechodzi bulimiczka. Czasem obejmuje także sesje terapii rodzinnej. Wyjście z bulimii to poważna sprawa. Niektórzy terapeuci spłycają sprawę i usiłują podchodzić do bulimii, jak do prostego uzależnienia, udowadniając obecność licznych wspólnych mechanizmów zachowań (jedzenie traktując jako narkotyk). Wydaje mi się, że zbytnie uproszczenie. Bulimia zmienia psychikę. Mechanizm działający w czasie napadów głodu przenosi się na inne zachowania, pojawia się huśtawka nastrojów, zmęczenie, w końcu strach przed samą sobą i obsesyjna kontrola wagi.
 
Kasia: Jak dobre są efekty terapii?
 
Krzysiek: Na ogół terapia przynosi oczekiwane skutki, jednak za sukces niekiedy uważa się istotne zmniejszenie częstotliwości napadów objadania się. Wiesz, że nie ma gwarancji. Najwięcej zależy od bulimiczki, czy chce chorować czy się leczyć. Bulimia sięga głęboko, ale nie prowadzi do skrajnych zmian charakterologicznych jak anoreksja. Ale warto, im szybciej, tym lepiej. Zawsze trzeba coś robić żeby przyszłość była lepsza.
Psychologgia - Gabinet psychologiczny w centrum Warszawy - logo stopka

Psychologgia - Gabinet psychologiczny
Warszawa Chmielna 28A / 1a, 2, 4
(w pobliżu kina Atlantic)
tel: 512-021-100
tel: 509-744-633
e-mail: recepcja@psychologgia-plus.pl



Poradnia psychologiczna - godziny pracy:
pon-pt 9:00-21:00 sobota 9:00-15:00
Warszawa Centrum

Psychologgia