Kto jest słońcem, kto księżycem?

    Teoretycznie małżeństwo jest związkiem emocjonalnym dwóch równych sobie osób. Jednak obserwując znajome pary, często można zaobserwować, że jedna z tworzących je osób jest bardziej dominująca i władcza od drugiej. Kto powinien grać pierwsze skrzypce w romantycznej relacji? A może warto postawić na partnerstwo?

 

   Nie ukrywajmy – dominacja oraz władza stereotypowo kojarzy nam się z męskością. Wiele kobiet, zapytanych o pożądane cechy potencjalnego partnera, wymienia stanowczość, autorytet i siłę. I choć same zdobywają imponujące wykształcenie, robią karierę, starają się być zaradne i na poziomie deklaracyjnym preferują związki o charakterze partnerskim, wciąż większość z nich po ślubie przyjmuje nazwisko męża (nie podając w wątpliwość podłoża tej tradycji), a jego samego tytułuje mianem „głowy rodziny”.

   Mimo że panie coraz częściej zdobywają atrybuty władzy, takie jak choćby wysokie wynagrodzenie w pracy, badania wskazują, że w sferze domowej statystycznie wciąż pełnią rolę „słabej płci”. To do nich należy większość obowiązków domowych i raczej nie mogą liczyć na należyte wsparcie oraz troskliwość swoich partnerów. Oni z kolei mają większe możliwości rozwoju osobistego, zarządzają finansami i podejmują decyzje dotyczące całej rodziny. Wydawałoby się, że skoro taki stan rzeczy trwa od lat, a współczesne kobiety, pomimo możliwości wyboru, wciąż się na to godzą, to znaczy, że nie ma w tym niczego złego. Wnioski badaczy są jednak jednoznaczne: małżeństwo jest bardzo korzystne dla zdrowia mężczyzn, ale dla ich żon już niekoniecznie.

   Tyle, jeżeli chodzi o statystykę. A ta, jak wiadomo, nie jest dobrym sposobem na opisywanie rzeczywistości poszczególnych jednostek. Jeżeli bowiem pan Kowalski ma jamnika, a jego sąsiad, pan Nowak, nie hoduje w domu żadnych zwierząt, to statystycznie każdy z nich ma po poł psa.

Jeśli chcesz wiedzieć więcej na temat dominacji w związku – skonsultuj się z naszym terapeutą.

   Czy możliwe jest więc, że kobiety również pełnią dominujące role w swoich związkach? Oczywiście, że tak. Tak jak nikogo już nie dziwią panie zajmujące kierownicze stanowiska i robiące karierę jako naukowcy, tak coraz częściej mamy do czynienia z małżeństwami, w których mężowie nie mają zbyt wiele do powiedzenia. Wiele pań, niezadowolonych z patriarchalnego modelu związku swoich rodziców, w dorosłym życia stara się za wszelką cenę nie dopuścić do podobnej sytuacji w swoim domu. Tymczasem nie dostrzegają, że jest to dokładnie taki sam, jedynie odwrócony układ.

 

Według badań czynnikiem wpływającym na dzierżenie władzy w związku jest zależność psychiczna. Oznacza to, że osoba dominująca nad partnerem to zazwyczaj ta, która jest mniej zaangażowana. Partner targany przez silne uczucia gotów jest służyć i ulegać, natomiast ten, kto ocenia sytuację w sposób bardziej chłodny, pociąga za sznurki i forsuje swoje zdanie.

 

  Wiele osób sądzi, że nie da się uniknąć nierówności w związku – zawsze jedna osoba będzie z natury silniejsza, a druga bardziej uległa. Takie myślenie jest jednak pułapką, przeszkadzającą w zbudowaniu harmonijnej relacji. Jeśli chcemy, by nasze małżeństwo było naprawdę szczęśliwe, musimy za wszelką cenę unikać sporów o władzę. W przypadku porównywalnych sił obojga partnerów, taki konflikt może ciągnąć się latami, powoli niszcząc pozytywną więź między kochankami.

 

  Sytuacja, w której jedna z osób okazuje się bardziej charyzmatyczna i wygrywa tę potyczkę, również nie należy do pozytywnych rozwiązań tego problemu. Obie strony wiele tracą na takim układzie. Osoba „pokonana” czuje się w nim pozbawiona wolności osobistej, mniej ważna, a także samotna. „Zwycięzca” również ponosi dotkliwą stratę – dotychczasowy partner przestaje bowiem być pełnoprawnym, wartościowym towarzyszem życia, współtwórcą małżeństwa i przyjacielem. Tym samym osoba dominująca nie może liczyć na wsparcie, jest całkowicie odpowiedzialna za wspólne funkcjonowanie.

 

  Zdarza się, że do walki o władzę zachęcają inni, bliscy ludzie, np. rodzina czy znajomi. Nie zdają sobie sprawy, jak wiele szkód wyrządzają, udzielając „życzliwych rad” w stylu: „nie daj się”, „nie bądź pantoflarzem”, „nie zgadzaj się na to”. Nie warto dać się wciągnąć w podobne gierki. Bardzo łatwo jest rozpocząć walkę o dominację w związku, natomiast znacznie trudniej jest jej zaniechać.

 

  Z punktu widzenia czystości relacji, a także dobrostanu psychicznego obojga małżonków, z cała pewnością najzdrowszy jest układ partnerski. Rezygnacja z władzy pozwala na większą bliskość z ukochaną osobą, równowagę, harmonię, a także sprawiedliwy podział odpowiedzialności i obowiązków. W jaki sposób stworzyć taki związek?

 

1.       Podejmujcie decyzje wspólnie. Dzięki temu nikt nie będzie się czuł przegrany, ani zepchnięty na margines.

 

2.       Szanujcie się. Nie zapominajcie o uprzejmości. Podczas rozmów na drażliwe tematy, starajcie się panować nad emocjami. Nawet po wielu latach małżeństwa nie uznawajcie, że coś wam się „należy”. On wyprasował ci sukienkę? Ona wyczyściła twoje buty? Warto docenić ten gest i podziękować.

 

3.       Dzielcie się obowiązkami w sposób uczciwy. Nie chodzi o to, by zawsze wykonywać połowę pracy. Warto dostosować aktualny podział zadań do terminów związanych z karierą zawodową oraz aktualnego samopoczucia. Wychowywanie dzieci bezwzględnie nie powinno należeć do jednego z rodziców – każde z nich ma do odegrania ważną rolę w ich rozwoju!

 

4.       Pozwalajcie sobie na prywatność i niezależność. Warto spędzać jak najwięcej czasu we dwoje, jeśli jednak jedno z was ma ochotę pójść na spotkanie z przyjaciółmi, a drugie woli zostać w domu – nie zmuszajcie się nawzajem do niczego. Niech każde z was robi to, co lubi.