Ekonomia miłości, czyli pieniądze w związku cz.1

 

 Podobno dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach. Ale zakochani zdecydowanie powinni! Jeśli uważamy finanse za kwestię krępującą lub nieromantyczną, szybko możemy doprowadzić do konfliktów na tym polu. Otwarta komunikacja na każdy temat stanowi przecież podstawę każdej zdrowej relacji.

 

 

Niektórzy twierdzą, że szczere rozmowy o pieniądzach oraz własnych wyobrażeniach na temat dzielenia kosztów przez parę będącą w związku, są mało romantyczne i dowodzą o małostkowości. Tymczasem finanse stanowią najczęściej podawaną przyczynę rozwodów! Oczywiście, nie ma konieczności poruszania tego tematu już na pierwszej randce. Jeśli jednak spotykacie się ze sobą już od kilku miesięcy, pomieszkujecie lub nawet mieszkacie ze sobą – zdecydowanie powinniście pozbyć się tego tabu.

 

Związki między dwojgiem kochających się ludzi przechodzą przez wiele różnych etapów. Ewolucja ta charakteryzuje się coraz większą bliskością, pogłębianiem i wzmacnianiem relacji, ale także stopniowym poszerzaniem się kręgu spraw uważanych za wspólne. Niestety, nie zawsze tego typu zmiany są ustalane szybko, bezproblemowo i w pełnej zgodzie. Bardzo często zdarza się, że każdy z partnerów ma zupełnie inne spojrzenie na ważne dla obojga kwestie. Niektóre tematy (np. pieniądze) mogą początkowo być drażliwe, tym bardziej jednak wymagają szczegółowego omówienia i wypracowania satysfakcjonującego kompromisu. Zamiatanie ich pod dywan z pewnością nie przyniesie oczekiwanego rezultatu i nie sprawi, że problem w magiczny sposób rozwiąże się sam.

 

Jak rozpocząć trudną, jednak nieuniknioną rozmowę o wspólnych finansach? Najlepiej, by odbyła się ona w spokojnych okolicznościach, na neutralnym gruncie i bezwzględnie bez udziału osób trzecich – rodziców, rodzeństwa czy znajomych. Podczas dyskusji warto zadać podstawowe pytania: jaki jest wasz stosunek do pieniędzy? Na co wydajecie je najchętniej? Należycie do osób rozrzutnych czy może wolicie oszczędzać? Jakie zasady na ten temat wynieśliście z domów rodzinnych? Jak postrzegacie podział pieniędzy i wydatków? Wolicie zachować osobne konta czy preferujecie jedno, wspólne (a może połączycie te dwie możliwości i podzielicie gotówkę na współdzieloną i prywatną)? Jakie macie cele finansowe? Które z nich mogłyby stać się wspólnymi (np. kupno mieszkania, sprzętów domowych, finansowanie wakacji)? Czy żadne z was nie ma długów oraz zobowiązań finansowych? Czy macie problemy, jesteście od czegoś uzależnieni (np. od zakupów czy hazardu)?

 

To, czy rozmowa przebiegnie w pokojowej atmosferze, czy też przemieni się w wielką kłótnię, zależy tylko od was. Warto odłożyć na bok emocje i przyjrzeć się sprawie zdroworozsądkowo. Podział finansów to nie tylko ustalenie, kto będzie płacił za wspólne kolacje czy wypady do kina. Pieniądze dotyczą bardzo wielu sfer codziennego życia, wobec tego nie warto zaniedbywać żadnego dotyczącego ich aspektu.

 

    Jedną z najważniejszych decyzji, którą muszą podjąć wieloletni partnerzy, jest odpowiedź na pytanie: czy założyć wspólne konto? Pod wieloma względami jest to wybór wygodny i komfortowy, wpisujący się w myśl zasady: „wspólne życie – wspólne pieniądze”. Eliminuje wiele częstych problemów: nie trzeba ustalać, kto za co płaci, a planowanie wydatków staje się dużo łatwiejsze. Taka decyzja może również wpłynąć na scalenie związku – obie tworzące go osoby mają bowiem poczucie, że mają wspólny cel i robią coś razem. Nie oznacza to jednak, że wspólne konto jest rozwiązaniem pozbawionym wad. Decydując się na nie, musimy mieć świadomość, że partner będzie miał wgląd we wszystkie nasze wydatki. W przypadku różnego podejścia do finansów (np. gdy jedna osoba lubi od czasu do czasu kupić sobie coś zbędnego, służącego jedynie przyjemności, a druga jest bardzo oszczędna) mogą wystąpić sprzeczki i konflikty. Wspólne konto eliminuje również takie romantyczne gesty jak prezenty-niespodzianki czy wykupienie w tajemnicy wyjazdu z okazji wspólnego święta.

 

   Dlaczego rozmowy o pieniądzach bywają takie trudne? Skąd biorą się różnice w podejściu do finansów? Każdy z nas może im przypisywać inną wartość – zazwyczaj są to przekonania wyniesione z domu rodzinnego. Najczęściej łączymy swój dobytek z pojęciem bezpieczeństwa: fizycznego („mam gdzie mieszkać i co jeść”) oraz emocjonalnego („nie muszę się o nic martwić”). Mogą stanowić dla nas również emanację pozycji, władzy, niezależności, poczucia własnej wartości, atrakcyjności, siły, bycia docenianym, kontroli oraz zaufania. Nietrudno więc się domyślić, że wszystkie te obszary to istne pole minowe: pełne czułych punktów, złych doświadczeń i silnych przekonań.

 

   Rozmowę na temat wydatków warto rozpocząć odpowiednio wcześnie – najlepiej od razu, gdy związek wkroczy w fazę wyższą od zwykłego „randkowania”. Nie czekajmy, aż pojawi się jakiegoś rodzaju problem czy kryzys, gdyż silne emocje mogą nam wówczas utrudnić konstruktywne ustalenia. Podzielenie się swoimi odczuciami, doświadczeniami z rodziny pochodzenia oraz wizjami, jakie mamy na ten temat, pomoże nam zlokalizować czułe punkty i lepiej się nawzajem zrozumieć.