Dlaczego moja ukochana po ślubie zmieniła się w moją matkę?

Na początku były romantyczne randki, uwodzenie i czułe słówka. Tak doskonały związek aż się prosił o wkroczenie w kolejny etap, czy obrączki i przysięgę w obecności całej rodziny. Po ślubie sielanka miała trwać, a tymczasem… wkroczyła proza życia. Książę z bajki zmienił się w smoka, a królewna w złą wiedźmę. Wielu mężczyzn po jakimś czasie małżeństwa stwierdza, że ich wybranka z każdym dniem coraz bardziej przypomina ich matkę. Jak to możliwe? Skąd tak duże zmiany po ślubie?

 

Każdy związek przechodzi przez określone fazy i związane z nimi zmiany. Jednocześnie znakomita większość par głęboko wierzy we własną „wyjątkowość”, zakładając, że ich związki z pewnością nawet po latach pozostaną tak samo romantyczne i namiętne jak na początku. Niestety (a może na szczęście?) nie jest to możliwe. Pierwsza faza zakochania wiąże się ze zmienioną chemią w mózgu. Oznacza to, że zauroczony umysł wydziela neuroprzekaźniki powodujące, że jesteśmy radośni, podekscytowani i nieustannie czujemy się jak odurzeni. Nietrudno się domyślić, że taki stan na dłuższą metę nie byłby dla nas korzystny i w znaczący sposób zaburzałby nasze codzienne funkcjonowanie. Z tego powodu następuje tzw. zjawisko habituacji, które polega na tym, że stopniowo przyzwyczajamy się do bodźców, z którymi mamy częsty kontakt, dzięki czemu nie wywołują one w nas tak gwałtownych reakcji, jak na początku. Ponadto każda relacja ewoluuje, ponieważ tworzące ją osoby lepiej się poznają, mają coraz więcej wspólnych obowiązków i problemów. W codziennym życiu trudno stworzyć trwały i satysfakcjonujący związek polegający wyłącznie na patrzeniu sobie w oczy i czułych słówkach.

 

Dlatego właśnie decyzja o ślubie nie może być podejmowana pochopnie. Choć spontaniczność w tym temacie wydaje się być romantyczna, w rzeczywistości zupełnie nie przystaje do powagi tego kroku. Biorąc ślub, stajemy się rodziną, która ma za zadanie wspierać się w różnych życiowych sytuacjach. Sama uroda wybranki czy wybranka, jego urok osobisty oraz słynne „motyle w brzuchu” nie wystarczą do godnego pełnienia tej roli. Warto dowiedzieć się, jak nasz ukochany czy ukochana traktuje innych ludzi, jak radzi sobie ze stresem i problemami, jakie ma zalety, ale również wady. Jeśli tego nie zrobimy, po ślubie może nas czekać nieprzyjemna niespodzianka.

 

Ta zasada działa, oczywiście, w obie strony. Mężowie, którzy po ślubie czują się rozczarowani, że ich żony narzekają i są niemiłe, rzadko wpadają na pomysł, że wina za ten stan rzeczy może leżeć po ich stronie. Tymczasem w takiej sytuacji warto zrobić sobie rachunek sumienia i szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie: „A może ja także się zmieniłem?”. Może się okazać, że nasza partnerka przeżyła równie duży szok: jeśli przed ślubem obsypywaliśmy ją kwiatami i komplementami oraz traktowaliśmy jak księżniczkę, a po nim nasze zachowanie uległo ogromnej zmianie na niekorzyść, nic dziwnego, że ona również nie postępuje tak jak dotychczas. Wiele tego typu problemów wynika z tego, że narzeczeni nie rozmawiają o tym, jak wyobrażają sobie swoje małżeństwo. Niejednokrotnie ulegamy złudzeniu, że nasze schematy myślenia i postępowania są oczywiste, naturalne i „jedynie słuszne”. Jeżeli podział obowiązków w naszym domu rodzinnym był tradycyjny, możemy nie domyślić się, że przyszła żona wolałaby partnerski układ sił. To, co dla nas stanowi jedynie niewinny nawyk (np. bałaganiarstwo), dla naszego partnera życiowego może okazać się dużym problemem. Z tego powodu warto szczerze rozmawiać o wzajemnych oczekiwaniach i być gotowym na kompromisy w imię dobra związku. Może się okazać, że nasza żona coraz bardziej przypomina naszą matkę, ponieważ… my sami zamieniliśmy się w swojego ojca.

 

Inną kwestią jest fakt, że bardzo często nieświadomie wybieramy sobie na partnerów życiowych osoby podobne do naszych rodziców. Nie ma w tym niczego złego ani dziwnego: matka i ojciec są naszymi pierwszymi wzorcami kobiecości oraz męskości, a relacje z nimi kształtują nasz rozwój emocjonalny i społeczny. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele automatyzmów wykształcamy podczas dzieciństwa i całego okresu mieszkania z rodzicami. Nawet jeśli nasza partnerka fizycznie zupełnie nie przypomina naszej matki, może się okazać, że jest do niej podobna pod innymi względami, np. jest równie władcza i dominująca, pedantyczna, roztrzepana lub emocjonalna. Wiele z tych cech staje się w pełni widocznych dopiero na dalszych etapach związku: kiedy czujemy się w swoim towarzystwie swobodnie, a także mamy okazję obserwować się nawzajem w zupełnie nowych, często trudnych sytuacjach. Niejednokrotnie zdarza się, że wybieramy partnerów przypominających naszych rodziców w sposób zupełnie nieuświadomiony i dopiero po wielu wspólnie spędzonych latach dostrzegamy cechy, które znamy z dzieciństwa. Warto zastanowić się także nad tym, czy w związku z partnerem nie powtarzamy schematów znanych z relacji z rodzicami. Być może to właśnie nasze zachowania i oczekiwania sprawiają, że nasz małżonek zaczyna reagować podobnie jak nasza mama lub tata.