Jest mi smutno, jest mi źle – czy to depresja?

 Każdy z nas czasami czuje się źle, mierzy się z chwilowymi napadami smutku i tzw. „dołkami”. Zdarza się, że tego typu okresy obniżonego nastroju przedłużają się, utrudniając wykonywanie codziennych obowiązków, a my zastanawiamy się, czy nie są to symptomy poważniejszego problemu psychologicznego. Kiedy mamy do czynienia ze zwykłą chandrą, a kiedy z depresją?

 

Ludzkie emocje mają to do siebie, że są zmienne. Nawet największy optymista i wesołek nie jest w stanie przez cały czas się uśmiechać. To normalne, że od czasu do czasu odczuwamy smutek, mamy mniej energii i brakuje nam motywacji do działania. Przez cały czas (również nieświadomie) odbieramy różnego typu informacje z otoczenia: mogą to być wypowiedzi innych osób, telewizyjne wiadomości, a także emocje powstałe podczas oglądania filmu lub czytania książki. Zdarza się, że nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, iż jakieś zdarzenie wywołało w nas spory dyskomfort. Nasze samopoczucie wynika także z innych czynników, m.in. obiektywnych zdarzeń życiowych, pogody czy formy, w jakiej znajduje się nasz organizm. W porze zwiększonej podatności na przeziębienia możemy czuć się osłabieni i rozdrażnieni. Pamiętajmy także o ważnej roli, jaką odgrywają w naszym życiu warunki atmosferyczne, a właściwie dostęp do światła słonecznego. Działanie naszego „wewnętrznego zegara” regulującego rytm dobowy ma duży związek z porami wschodu i zachodu słońca. Promienie słoneczne są dla naszego organizmu sygnałem do tego, by przygotować się do wzmożonej aktywności. Późną jesienią i zimą tego światła jest mało (przez wiele dni słońce może znajdować się za ciężkimi chmurami), a my jesteśmy przez to ospali, pozbawieni energii i motywacji, a często również przygnębieni.

Wszystkie opisane powyżej sytuacje są normalne i w pełni zrozumiałe. Nie jesteśmy maszynami, a to oznacza, że nie zawsze możemy funkcjonować na najwyższych obrotach. Oczywiście, współczesny świat nie zawsze w pełni pozwala nam na chwile słabości. Życie w tym świecie jest szybkie i wypełnione po brzegi wyzwaniami. Nie zawsze mamy możliwość odpoczynku i spokojnego przeczekania chandry, co rodzi w nas frustrację i poczucie, że coś jest z nami nie tak. Ale czy to prawda? Czy rzeczywiście nasz obniżony nastrój równa się poważniejszemu zaburzeniu funkcjonowania?

Pamiętajmy, że (wbrew powszechnemu przekonaniu) depresja nie zawsze wiąże się ze smutkiem, a także, że sam negatywny nastrój nie musi automatycznie oznaczać diagnozy depresji. Rzeczywiście, jednym z objawów tego zaburzenia może być smutek i anhedonia (czyli niemożność odczuwania radości), ale należą do nich także poczucie winy, niska samoocena, brak energii, zaburzenia aktywności, obniżona sprawność intelektualna, zaburzenia snu, apetytu i masy ciała oraz myśli i zachowania samobójcze. Wiele osób chorych na depresję nie wygląda na smutne, a raczej na obojętne – mają ubogą mimikę twarzy i sprawiają wrażenie, jakby nic ich nie interesowało. Ruchy i wypowiedzi stają się spowolnione i pozbawione ekspresji, ale jednocześnie czasami możemy zaobserwować pewien niepokój (np. częste zmiany ułożenia ciała podczas siedzenia). Niejednokrotnie depresja w ogóle nie przypomina zaburzenia o podłożu psychicznym, ponieważ jest maskowana dolegliwościami fizycznymi, takimi jak bóle głowy lub brzucha, zaburzenia pracy przewodu pokarmowego, bóle pleców. Zdarza się, że zanim bliscy rozpoznają u chorego objawy depresji, wysyłają go do różnych lekarzy, mających rozpoznać choroby somatyczne.

Najważniejszym kryterium odróżniającym chandrę lub zwyczajny okres obniżonego funkcjonowania od depresji jest czas trwania dolegliwości. Zwykły „dołek” trwa maksymalnie kilka lub kilkanaście dni i ustaje w sposób samoistny. Natomiast jeśli mamy do czynienia z depresją, nieleczone epizody mogą utrzymywać się znacznie dłużej (kilka miesięcy, a nawet jeszcze dłuższy okres).

Inną ważną różnicą jest możliwość wyodrębnienia przyczyny obniżonego nastroju i funkcjonowania. Kiedy mamy chandrę, często po głębszym zastanowieniu jesteśmy w stanie określić, co ją zapoczątkowało. Nie zawsze powody te można określić jako obiektywnie „ważne”, jednak są one rzeczywiste (może to być choćby brzydka pogoda, przemęczenie itp.). Natomiast depresja nie potrzebuje „powodu”, ponieważ jest chorobą. Często można spotkać się z komunikatami wskazującymi na niezrozumienie jej natury: „Czemu się smucisz? Przecież inni mają gorzej”, „Masz dobre życie, musisz tylko je docenić” itp. Tymczasem osoba cierpiąca na depresję sama nie wie, dlaczego czuje się fatalnie, co tylko potęguje jej załamanie i powoduje silne poczucie winy.

Warto wspomnieć także o tym, że osoba przechodząca chandrę czuje się źle, jednak nie jest całkowicie odporna na próby poprawienia tego stanu. Może wykonać świadomy wysiłek w kierunku polepszenia swojego nastroju (takie jak choćby zjedzenie czegoś smacznego, obejrzenie wesołego filmu lub spotkanie z przyjaciółmi) i uzyskać przynajmniej częściowy, pożądany efekt. Depresja nie daje takich możliwości, ponieważ jest chorobą. W jej przypadku nie może się więc obejść bez fachowej pomocy. Więc jeśli twoje złe samopoczucie utrzymuje się przez dłuższy czas i nie widzisz szans na poprawę, bez wahania zgłoś się do gabinetu psychologicznego. Tylko profesjonalna terapia da ci szansę na w miarę szybką i trwałą poprawę.