Wojna w związku – dlaczego łatwiej kochać drugą osobę na odległość?

W dniu ślubu każdy myśli, że jego miłość jest największa, najbardziej namiętna na świecie i z pewnością pozostanie niezmienna pomimo upływu lat. Czas pokazuje jednak, że choć uczucie nie musi tracić na sile, nie da się powstrzymać przemian, jakie w nim zachodzą. Wiele osób w stałych związkach doświadcza tego samego: z jednej strony nie mogą żyć bez ukochanego człowieka, a z drugiej nikt nie denerwuje ich bardziej niż partner. Dlaczego tak się dzieje? Czy jesteśmy skazani na konflikty w romantycznych relacjach?

 

Kiedy jesteśmy daleko od siebie, tęsknimy i odliczamy dni do ponownego spotkania. Wydaje nam się wtedy, że nasz związek i partner, z którym go tworzymy, są idealni. Jednak kiedy jesteśmy razem… zwykle nie jest już tak kolorowo. Nagle skarpetka rzucona na podłogę lub niezmyte naczynia stają się najbardziej irytującymi rzeczami na świecie. Niejednokrotnie zupełnie nie możemy się porozumieć i mamy siebie po prostu dosyć. Czy to oznacza, że z naszą relacją jest coś nie tak? A może to zupełnie naturalne?
 


Na początku warto sobie uświadomić, jak bardzo tęsknota może wpływać na naszą percepcję rzeczywistości. Kiedy ukochanej osoby nie ma w pobliżu, bardzo nam jej brakuje. Często dopiero wtedy uświadamiamy sobie, jak ważną rolę pełni ona w naszej codzienności. W jak wielu kwestiach nas wspiera, pomaga nam i jak często jest źródłem pozytywnych emocji. Można powiedzieć, że w takich momentach idealizujemy współmałżonka. Nie myślimy o tym, co złe, denerwujące lub przykre, ale skupiamy się na samych pozytywach dotyczących zarówno samego partnera, jak i naszego związku.
 


Tymczasem żadna relacja nie jest idealna. Nie istnieją dwie osoby, które zgadzałyby się we wszystkich kwestiach, zawsze miały dobry nastrój i zupełnie zbieżne potrzeby. Każdy z nas miewa gorsze dni, bywa zestresowany, smutny czy rozczarowany. Nawet najlepiej dobrana para prędzej czy później doświadczy choćby niewielkich trudności – to właśnie umiejętność wyjścia z nich obronną ręką świadczy o tym, że w nasz związek jest udany.
 
 
Tym, co stoi na przeszkodzie porozumienia między partnerami, często są nierealistyczne oczekiwania. Od dziecka wmawia się nam, że miłość powinna wyglądać tak jak w bajkach, romantycznych książkach czy filmach. Tymczasem w tego typu dziełach na ogół prezentowany jest tylko pierwszy etap zakochania, kiedy to partnerzy patrzą na siebie przez „różowe okulary” i często prowadzą między sobą swoistą grę mającą na celu zaprezentowanie samych siebie w jak najbardziej korzystnym świetle. Na etapie randkowania łatwo jest ukryć swoje wady oraz irytujące drugą stronę nawyki. Jednak wraz z rozwojem relacji poznajemy się coraz lepiej, zbliżamy się do siebie i zaczynamy dzielić ze sobą coraz bardziej przyziemne, prozaiczne sprawy. Żona pokazuje się swojemu mężczyźnie w maseczkach na twarzy i wałkach na głowie, a mąż jej w porozciąganym dresie. Mieszkając ze sobą, trudno uniknąć sytuacji, kiedy choć jedno będzie zdenerwowane lub zestresowane. Takie momenty z jednej strony zbliżają nas do siebie, budując intymność, a z drugiej zwiększają prawdopodobieństwo wystąpienia kłótni. Czasami możemy sobie pomyśleć: „Dlaczego moja żona zmieniła się po zamieszkaniu pod wspólnym dachem? Kiedyś była zawsze uśmiechnięta, a teraz często zdarza się jej być dla mnie niemiłą i denerwuje się bez powodu”. No cóż, rzeczywistość prawdopodobnie jest nieco inna: partnerka się nie zmieniła, ale wcześniej nie mieliśmy okazji oglądać jej w takich sytuacjach, bo po prostu nie byliśmy z nią dość blisko. My również inaczej zachowujemy się w gronie najbliższych, a inaczej przy kimś, kogo ledwo znamy, prawda?
 


Kiedy współmałżonek nas denerwuje i rozczarowuje, warto na chwilę przyjąć ten sam sposób myślenia, który nam towarzyszy, kiedy jesteśmy daleko. W takich momentach idealizujemy ukochaną osobę, skupiając się wyłącznie na jej zaletach i pozytywnych wspomnieniach ze wspólnych chwil. Kiedy nasz mąż lub żona wywołują w nas irytację, spróbujmy zrobić małe ćwiczenie. Pomyślmy o tym, za co kochamy tę osobę, w ilu sytuacjach nam pomogła lub była źródłem naszego szczęścia. To wciąż ten sam człowiek, choć akurat w tym momencie może nie jest w najlepszej formie czy nastroju. Każdy z nas ma wady i zalety – nie tylko nasi partnerzy, ale również my sami. Trudno oczekiwać od kogoś, że będzie doskonały, jeśli nam samym również wiele brakuje do ideału, prawda?
 


Kiedy jest naprawdę źle, czasami krótka rozłąka może okazać się zbawienna – pomaga zdystansować się do problemu i zatęsknić za partnerem. Nie jest to jednak rozwiązanie wszystkich naszych problemów. W związku najważniejsza jest komunikacja i uciekanie od konfliktów na dłuższą metę zupełnie się nie sprawdza. Czasami dobrze jest się… pokłócić, ale mądrze. Bez obrażania siebie nawzajem, rzucania wielkich słów i atakowania drugiej strony. Czasami może okazać się, że pomimo różnic chodzi nam o to samo, a nasze potrzeby są zbieżne, choć wyrażamy je w różny sposób. Dzięki takim wnioskom łatwiej jest zrozumieć ukochaną osobę i na nowo odkryć, jak bardzo jest nam bliska.