Pokolenie X – narodziny narcyza

Wielu z nas zapewne zastanawiało się, co czyni  nas tymi, którymi jesteśmy? Czy moja nieśmiałość to cecha wrodzona, czy wynikająca z wychowania? Czy przebojowymi możemy się stać, jeżeli będziemy nad sobą pracować?Mamy też po troszku cech, które uważamy za negatywne. Zdarza się, że ktoś nam zarzuca, że jesteśmy próżni, egoistyczni – że jesteśmy narcyzami.




 
Ten okres – pokolenie X





Od 1989 r. ludzie żyjący w tamtych czasach próbowali odnaleźć się w nowej rzeczywistości – świat uległ kompletnej przemianie. Ciężka praca, mało czasu dla rodziny i dzieci, które cały czas nie mogły zrozumieć, dlaczego mama i tata nie mieli czasu się ze mną pobawić? Dorosłej osobie łatwiej zrozumieć, że czasem mamy tyle do zrobienia, że nie mamy czasu dla siebie i dla innych. Żyjemy na pełnych obrotach – sukces jest najważniejszy. Tak było i wtedy.  Wtedy celem wychowania było przygotować dziecko do wyścigu szczurów, przy okazji wychowując je na przyzwoitego człowieka. Brzmi znajomo? 

 
 
Nigdy nie jesteśmy dostatecznie zadowoleni z rzeczywistości. „Kiedy wracałam ze szkoły dumna, że dostałam 4+, mam patrzyła na mnie badawczo i pytała, a czemu nie piątkę?” – dostajemy awans i zamiast czuć zadowolenie, już myślimy o tym, ile jest jeszcze stopni w drodze na sam szczyt. Cały czas chcemy więcej od innych i od siebie. 

 
 
Czy to możliwe, że obawy z dzieciństwa o to, że będziemy gorsi, mniej ważni, niewystarczająco dobrzy tkwią w nas pomimo tego, że już od dawna nie jesteśmy dziećmi?

 
 
Brak więzi emocjonalnych z otoczeniem
 
 
 
 
To tu leży problem. Kiedy dorastamy, potrzeba posiadania tego uczucia, które istnieje bezwarunkowo, – miłości – jest niezbędna do wytworzenia przez nas trwałego i stabilnego przekonania o swojej wartości, która istnieje bez względu na to, co udało nam się osiągnąć.

 
 
Dzisiaj dużo zależy od naszej kariery i pieniędzy. Ciągniemy związki na odległość, bo przecież tam mam dobrą pracę. Bez zastanowienia przeprowadzamy się z całą rodziną, kiedy kierownik przenosi nas do biura na drugim końcu kraju. Za nami ciągniemy dzieci, które wyrywamy z ich środowiska, z miejsca, które znają- pozbawiając je często stabilizacji i poczucia przynależności do określonej części społeczeństwa. Może to w przyszłości zniechęcić do budowania relacji, w obawie o jej stracenie. 

 
 
Czynniki zewnętrzne też mają wpływ na kształtowanie naszej osobowości

 
 
Czy armia narcyzów jest produktem ubocznym kapitalizmu? Wolny rynek kojarzy się dzisiaj nie ze zdrową konkurencją, ale także z dynamicznym pogłębianiem się różnic społecznych i finansowych wśród ludności. Nic dziwnego, że to, co było widziane wcześniej jako wolność, dziś zdaje się ludziom być złotą klatką – pewnym rodzajem niewolnictwa, w którym rządzi pieniądz, nie ludzie. 

 
 
Życie obraca się wokół ciągłej konsumpcji, która jestem jednocześnie środkiem do osiągnięcia szczęścia, ale i celem – uosobieniem szczęścia. Głód posiadania przedmiotów i pozycji zjada człowieka od środka i doprowadza na skraj emocjonalnej równowagi. 
 
 

Narcyz jest istotnym dla kapitalizmu produktem – niezmordowany w dążeniu do sukcesu, przedkładający podziw obcych nad posiadanie prawdziwych bliskich relacji. Świetni konsumenci, którzy są bardzo podatni  na tzw. pranie mózgów – agresywną reklamę, sztuczne wytwarzanie nowych potrzeb. Stale w pogoni za kreowaniem swojego wizerunku kupuje rzeczy, a sprzedaje siebie. Narcyza może przerażać, że nie może mieć tego, czego potrzebuje – według tego, o czym przekonują go modne marki, influencerzy i celebryci – chcesz być cool, musisz to mieć. „Przecież chcę być cool” – myśli narcyz. Bierze nadgodziny i wychodzi z salonu z nowym Iphonem. – „No, to jeszcze rachunki i z głowy…”. 
 
 

To jest naprawdę złota klatka – narcyz nie może się wydostać ze swojego żywiołu, ale spełniając swoje wyimaginowane potrzeby, odczuwa szczęście. Jest głęboko przekonany o tym, że jego wartość w oczach innych, zależy tylko o tego, co inni widzą wokół niego. System też kocha narcyzów – zarabiają, kupują, zarabiają, kupują, zarabiają…
 
 

Ambicja narcyza
 
 

Pracoholizm to kolejna pułapka, która na niego czyha. Łatwo przekonasz narcyza do wyrabiania 120% normy – będzie jeszcze szczęśliwy, że udało mu się dać z siebie więcej i zasłużyć na awans. Tu się włącza znowu to dziecko, które dostało 4+, zamiast 5 – musimy stale być najlepsi, żeby upewniać się o własnej wartości. I narcyz ma często szanse osiągnąć więcej niż inni – głównie z tego powodu, że struktura jego charakteru sprawia, że jest skłonny poświęcić wszystko dla pracy, podczas gdy osoby o innych cechach, nie chcą oddawać całego czasu i energii pracy. Gdzie jest problem, skoro narcyz chce pracować?
 
 

W tym, że nie osiąga szczęścia i nie rozładowuje energii, tylko cały czas się nakręca. Jest niespokojny, bo chce być coraz bardziej lubiany i poważany przez innych. W środku podświadomie osiągnięcia nie pozwalają mu się do końca utwierdzić w swojej wartości, bo tkwi w nich przekonanie, że muszą być jeszcze lepsi. 
 
 

Aż do kryzysu…
 
 

Narcyz jest zadowolony i tkwi w iluzji szczęścia, póki ma pod kontrolą swój wizerunek i to, co dzieje się dookoła niego. Nie da się jednak kontrolować wszystkiego i prędzej czy później każdy z nas zderza się z sytuacją, która wywołuje stres i utratę motywacji, jeżeli okaże się, że ta sytuacja nas przerośnie. W obecności kryzysu na wierzch wypełzają wszystkie przerażające „potwory”, które siedzą w narcyzie – lęk, brak wiary we własne siły, zwątpienie. Zaczyna wówczas myśleć: „Jestem do niczego”. W rzeczywistości narcyza nie ma miejsca na żadną „pośrednią” sytuację – jest sukces albo porażka.  Albo sukces i nieustająca praca, albo porażka i depresja.

 
 
Zresztą na terapiach narcyzów jest coraz więcej. Świat zmusza nas, żebyśmy na zewnątrz byli pewni siebie, energiczni, towarzyscy, więc to robimy – tacy staramy się być. Zwykle nasze wewnętrzne poczucie własnej wartości nie jest tak silne i ustabilizowane – nie cenimy siebie tak bardzo, jak powinniśmy, nie podobamy się sobie, pędzimy za tym człowiekiem idealnym i jesteśmy z siebie niezadowoleni. Tak naprawdę narcyz nie jest zakochany w sobie, lecz w tym, kim myśli, że jest lub kim chce być. To właśnie to wyobrażenie jest dla niego, jego właściwym „Ja”. Gra rolę, aby otoczenie było z niego zadowolone.  Wie, kim chce być, nie do końca jednak jest świadomy tego, kim jest w konkretnym momencie. 

 
 
Czego boi się narcyz?

 
 
Prawdy. Demaskacji. Ujawnienia prawdziwego siebie sobie i innym. Właśnie dlatego jest tak wrażliwy na opinie o swoim wyglądzie i zachowaniu, a sam dba równie mocno o to, żeby być idealnym, kiedy może na nim spocząć cudze, krytyczne spojrzenie. Ciągle gra, ciągle kontroluje siebie – 100% kontroli i uwagi, bez chwili przerwy. 

 
 
A co widzi narcyz w swoim zwierciadle iluzji – może być talent, uroda, władza, cokolwiek. Narcyz może być nawet życiowym nieudacznikiem – karmić się uwagą wynikającą ze współczucia innych. Narcyz za sukces poczytuje osiągnięcie uwagi i zainteresowani innych, popularności. Narcyz choruje na kompleks wyższości i kompleks niższości jednocześnie…