Asertywność to nie grzech

Asertywność to bardzo modne słowo, odmieniane przez wszystkie przypadki zarówno przez prasę i blogi lifestyle’owe, jak i poradniki psychologiczne. Można powiedzieć, że uważa się ją za warunek bycia szczęśliwym, odnoszącym sukcesy człowiekiem. Jednocześnie nasza kultura negatywnie odnosi się do ludzi, którzy potrafią walczyć o swoje racje i na pierwszym miejscu stawiają własny interes. Czy osoby bezwzględnie krytykujące wszelkie przejawy egoizmu mają rację? Czy asertywność to grzech?

 

Wszyscy wiemy, że asertywność to bardzo potrzebna umiejętność, która przydaje się zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Dzisiejszy świat wymaga od nas walki o siebie i swoje racje. Osoby ciche, skromne i uległe mają mniejsze szanse na awans, wielką karierę, bogate życie towarzyskie czy uczuciowe. Bardzo często okazuje się, że pozwalanie innym na to, by „wchodzili nam na głowę” zupełnie nie popłaca, a jeśli my sami się o siebie nie zatroszczymy, to nikt nie zrobi tego za nas.



Z drugiej strony, nasza kultura bardzo ceni sobie skromność i altruizm. Najbardziej lubiane wydają się być te osoby, które często są skłonne dostosowywać się do innych i nie forsują własnych racji. Asertywne zachowania utożsamiane są z egoizmem, a ten uchodzi za jednoznacznie negatywną cechę. Zwłaszcza wobec kobiet promuje się postawy nakierowane na innych oraz skłonność do rezygnowania z własnych pragnień i potrzeb na rzecz uszczęśliwiania otoczenia.



W religijnej narracji myślenie o sobie często przedstawiane jest w kategoriach grzechu. Za niewłaściwe moralnie uznaje się te zachowania, które mają na celu zapewnienie sobie przyjemności czy nakierowane na osobisty sukces. Podobnie wartościowane są nastawienie na karierę i własną wygodę. Na piedestale stawia się świętych, którzy poświęcili osobiste szczęście, a często nawet życie w imię zasad lub dobra innych, zaś potępia się tych którzy myślą o sobie.



Oczywiście, trudno podziwiać czy pochwalać tych, którzy dążą do celu „po trupach” lub krzywdzą innych dla własnego interesu. Jednak nie każdy przejaw asertywności czy egoizmu od razu wiąże się ze złym traktowaniem otoczenia. Wprost przeciwnie – jedną z charakterystycznych cech asertywności jest szacunek do wolności innych. Egoizm również nie musi być wadą: istnieje przecież coś takiego jak zdrowy egoizm, czyli umiejętność respektowania własnych potrzeb i dbania o samego siebie. Nieustanne poświęcanie się dla innych nie jest niczym dobrym. Często mówi się, że szczęśliwi rodzice mają szczęśliwe dzieci i jest w tym sporo prawdy. Opiekunowie, którzy zapominają o sobie, bardzo szybko stają się zmęczeni, sfrustrowani i niezadowoleni z życia. Tylko radośni, pełni entuzjazmu i pasji rodzice są w stanie zarazić swoje dzieci podobnymi tendencjami.



Jeśli sam masz problem z asertywnością, z pewnością już wiesz, że nie jest to żadna cnota ani przepis na dobre życie. Zgadzanie się na wszystko, unikanie konfliktów za wszelką cenę oraz nieustanne wysiłki, by przypodobać się innym, sprawiają, że nie żyjemy własnym życiem, nie realizujemy własnych potrzeb i nie osiągamy swoich celów. Zastanów się, czego możesz żałować u schyłku życia: tego, że nie spełniłeś czyichś oczekiwań, czy może tego, że nie postawiłeś na siebie i nie spełniłeś swoich marzeń? Warto być dobrym dla innych, jednak nie musi (i nie powinno!) to oznaczać rezygnowania z samego siebie, swoich zasad i wartości.



Bardzo częstym błędem jest demonizowanie negatywnych skutków asertywności. Osoby, które mają z tym problem, często wyobrażają sobie, że jeśli zawalczą o siebie, spotka je coś złego: ostracyzm otoczenia, utrata znajomych, a nawet przyszła zemsta kogoś, komu odmówiły. Tymczasem asertywność nie musi wiązać się z wrogością lub brakiem empatii. Jeżeli będziemy traktowali innych z życzliwością, zrozumieniem i szacunkiem, a jednocześnie będziemy pamiętali o własnych potrzebach i dążyli do swojego zadowolenia, z pewnością nikt się na nas nie obrazi i nie pomyśli o nas źle.



Kontrowersje związane z asertywnością często biorą się z niezrozumienia tego pojęcia. Wyobraźmy sobie, że ludzkie zachowania możemy umieścić na pewnym kontinuum, które posiada dwa skrajne punkty. Jednym z nich jest uległość, czyli zupełny brak umiejętności walczenia o swoje, ciągłe dostosowywanie się do innych i ich zachcianek. Na przeciwległym krańcu można umieścić agresywność, która polega na nieliczeniu się ze zdaniem innych, dążeniu do własnych celów bez względu na wszystko i narzucaniu otoczeniu swoich racji. Środkowym, najbardziej wyważonym punktem skali jest asertywność, która w pewnym sensie polega na połączeniu najlepszych stron obu skrajności, z odrzuceniem tych negatywnych. Oznacza to, że osoba asertywna dba o własne potrzeby, jest wierna swoim zasadom i postanowieniom oraz walczy o swoje szczęście, jednocześnie szanując odrębność innych ludzi, nie narzucając im swojej woli i pozwalając im być sobą. Innymi słowy: w byciu asertywnym chodzi o to, by „żyć i dać żyć innym”. Czy ktokolwiek mógłby uznać taką postawę za grzech?