Dlaczego potrzebujemy małżeństwa?

WZalety małżeństwa - czy warto?

Ślub – idealne zakończenie komedii romantycznej. Dzień wymarzony przez nią, a śniący się w najgorszych koszmarach jemu… To generalizowanie jest z przymrużeniem oka, bo nawet w XXI wieku, kiedy ludzie asekurują się i w dużej części stronią od zobowiązań, wielu z nas wciąż widzi oczami wyobraźni siebie (w garniturze lub długiej, białej sukni) na ślubnym kobiercu – niekoniecznie dzisiaj czy jutro, ale „kiedyś na pewno”… Dlaczego ślub jest ważny dla tak wielu z nas?

Pozwolenie, które nie jest dłużej potrzebne

Małżeństwo – dziś raczej kwestia wolnego wyboru, ale jeszcze do niedawna niemal konieczność. Życie na tzw. kocią łapę nie było dobrze przyjmowane przez społeczeństwo. Zalegalizowanie związku miało świadczyć o dojrzałości, bo w końcu ktoś dorósł do zbudowania rodziny. Niezamężna kobieta była roześmianą trzpiotką, a mężatka elegancką, poważaną kobietą.

Dzisiaj tak nie myślimy. Cenna jest niezależność, swoboda. Nie trzeba już być „po ślubie”, żeby razem mieszkać i żyć. Kredyt można wziąć wspólnie, nawet jeżeli nie łączą nas małżeńskie więzy. W zasadzie umowy regulujące dostęp do naszych środków finansowych lub informacji o stanie medycznym można spisać z dowolną osobą. A ślub? Czy właściwie współcześnie daje jakieś profity? Jeżeli nie, to dlaczego niektórzy z nas tak bardzo chcą w przyszłości ożenić się lub wyjść za mąż?

Jakie są zalety małżeństwa?

W zasadzie umowy regulujące dostęp do naszych środków finansowych lub informacji o stanie medycznym można spisać z dowolną osobą. A ślub? Czy właściwie współcześnie daje jakieś profity? Jeżeli nie, to dlaczego niektórzy z nas tak bardzo chcą w przyszłości ożenić się lub wyjść za mąż?

Zgodnie z tradycją

Obecne pokolenie o wiele później decyduje się na sformalizowanie swojego związku. Społeczeństwo istotnie się zmienia. Chociaż wciąż dla wielu z nas zawarcie związku małżeńskiego jest także przeżyciem religijnym, to nie wszyscy Polacy decydują się na ślub dlatego, że nakazuje im to wiara. W Polsce coraz bardziej maleje rola kościoła katolickiego w codzienności człowieka. Mimo że większość Polaków deklaruje się, jako wierzący, okazuje się, że coraz mniej osób bierze udział w nabożeństwach.

To tradycja jest tak silnie zakorzeniona w sercach naszych rodaków. Okazuje się bowiem, że mimo tego, że wiele osób nie praktykuje religii w świątyniach, duży procent przyjmuje sakramenty – chrztu, bierzmowania i małżeństwa. Zdaje się, że traktowane są one w pewnym sensie, jak momenty inicjacyjne – przejście z pewnego etapu życia do kolejnego. Chrzczą dzieci nawet ci, którzy w ogóle nie czują się emocjonalnie związani z kościołem lub religią katolicką, ale żyją w mniejszych, bardziej hermetycznych społecznościach. Niektórzy ulegają presji otoczenia. Wzięcie ślubu w tym przypadku służy niejako spełnieniu oczekiwań innych ludzi, którzy mogą nas oceniać. Przez postąpienie zgodnie z nimi wzmacniamy poczucie przynależności do grupy o określonych zwyczajach. Ceremonia ta to pewnego rodzaju rytuał przejścia – jeden etap w życiu kończy się, a inny zaczyna. Ten moment niesie w pewien sposób komunikat dla społeczeństwa, w którym żyjemy, że zmieniliśmy się, dorośliśmy i powinno się inaczej nas traktować od tego momentu.

Magiczna funkcja małżeństwa?

Bywa oczywiście i tak, że mamy nadzieję, że ślub rozwiąże jakieś problemy. Zarówno osoby religijne, mają skłonność do przerzucania odpowiedzialności na boga, jak i osoby, niewierzące często mają nadzieję, że gdy się jest małżeństwem, to jest jakoś łatwiej. Pięknie by było, gdyby zawarcie związku małżeńskiego rzeczywiście było środkiem na problemy. Tymczasem zaletą małżeństwa rzadko kiedy jest poprawa relacji między partnerami.

Naprawianie relacji małżeństwem nie jest najlepszą strategią, bo dokumenty będą, wspólne nazwisko i majątek też, ale problemy zostaną. Najlepiej rozwiązać je rozmową lub wspólną terapią. Nie trzeba być małżeństwem, żeby skorzystać z terapii dla par. Niektórzy na propozycję udziału w terapii złożoną przez partnera odpowiadają: „Jeszcze nawet nie jesteśmy małżeństwem i już musimy na terapię chodzić?”. Wszyscy miewamy kryzysy w związku. Niezależnie od statusu naszego związku.

Bo to praktyczne rozwiązanie

Odłóżmy na bok romantyczne marzenia o pięknej ceremonii religijnej. Okazuje się, że młodzi Polacy są bardzo praktyczni i lubią upraszczać sytuację najbardziej, jak to możliwe. Ślub daje możliwość podejmowania działań w imieniu partnera bez udzielania pełnomocnictw i dodatkowych formalności – przynajmniej w niektórych kwestiach. To rozwiązanie daje im też kilka przywilejów w zakresie przekazywania sobie środków na drodze dziedziczenia, np. małżonkowie dziedziczą po sobie z mocy prawa i mogą skorzystać ze zwolnienia z podatku od spadku, a partnerzy pozostający w nieformalnym związku nie mają takiej możliwości.

No i oczywiście wszelkie programy socjalne, z których można skorzystać dzięki polityce prorodzinnej. Ale to nie jedyne powody, dla których decydujemy się na ten krok…

Stabilizacja

Niektórzy psychologowie uważają, że małżeństwo ma realny wpływ na związek – stabilizuje go, sprawia, że partnerzy lepiej radzą sobie z kryzysami. Dlaczego tak się dzieje? Przede wszystkim potrzeba czasu, żeby zakończyć formalny związek, co skłania obie strony do namysłu, ale przede wszystkim pozwala ochłonąć i zebrać myśli po emocjonalnym kryzysie. Małżeństwo utrudnia podjęcie pochopnej decyzji – działa w pewnym sensie jak stopień zwalniający.

Osoby, które walczą z samym sobą, próbują przetrwać kryzys, nie czują się szczęśliwi w małżeństwie, mają poczucie tego, że coś zbudowali – że to małżeństwo jest jakimś osiągnięciem. Zanim spakują walizkę i wyjdą, trzaskając drzwiami (chociaż oczywiście w dalszym ciągu mogą to zrobić), zaczynają się zastanawiać: „po co to wszystko było?”, „co z tymi wszystkimi planami, które mieliśmy?”. Czasami ta chwila wątpliwości pozwala człowiekowi uratować coś bardzo dla niego ważnego.

Najczęściej przed małżeństwem bronią się te osoby, które miały już złe doświadczenia w tym zakresie – ich wcześniejsze związki okazywały się nie zapewniać poczucia bezpieczeństwa i stabilności, które powinny. Najgorzej jest, kiedy druga strona związku ma bardzo pozytywne doświadczenia lub oczekiwania i pragnie małżeństwa. Wtedy jedna osoba zaczyna przebąkiwać o ślubie, prosić, wreszcie naciskać, a druga czuje się osaczona.

„I teraz już jestem pewny/a…” – ślub jako symbol przywiązania

W świecie, w którym małżeństwo nie przynosi już tak wiele finansowych czy kulturowych zysków, ludzie zaczynają traktować oficjalny związek, jako deklarację, sposób na powiedzenie „jestem pewny/a, że to się uda”, „kocham Cię”, „ufam Ci”. Wielu terapeutów podkreśla, że dzisiaj to zapewnienie o uczuciach jest naprawdę bardzo trudne, zwłaszcza dla osób, które mocno cenią sobie swoją wolność i indywidualność.

Niejeden z nas pragnie ślubu właśnie po to, aby upewnić się w uczuciach naszego partnera. Bo partner mówi, że kocha, że chce być razem, ale bywa asekuracyjny, kiedy zaczynają się rozmowy o planach, wspólnej przyszłości i te osoby, które są już na to gotowe, zaczynają wątpić – czy naprawdę mu zależy? A może traktuje to tylko jako związek z wygody? Prawda jest taka, że związek, to więcej niż uczucie, że jest nam razem fajnie. Dobry seks, pożądanie i wspólne pasje to wspaniała rzecz, ale miłość to także odpowiedzialność za drugą osobę.