Dlaczego dziecko musi zbuntować się rodzicom?

Bunt dwulatka, sześciolatka i nastolatka… Wszyscy znamy te określenia i wiemy, że kryjące się za nimi zjawiska są prawdziwą zmorą dla rodziców. Nie zawsze jednak jesteśmy w pełni świadomi tego, że zachowania te nie wynikają ze złośliwości dzieci, a stanowią nieodłączny warunek przechodzenia do dalszych faz rozwoju, stawania się coraz dojrzalszym i bardziej samodzielnym młodym człowiekiem. Nasza pociecha poszukuje własnej tożsamości i autonomii, zyskuje samodzielność myślenia, odczuwania i działania, a żeby tego dokonać, chwilowo musi odrzucić własnych rodziców.

 

 

Bunt dwulatka

Pierwsza przeszkoda pojawia się, gdy nasz maluch kończy dwa lata. Z jednej strony dziecko przynosi nam wielką dumę, stając się coraz bardziej samodzielne, a z drugiej… manifestuje swoją odrębność również na znacznie mniej przyjemne sposoby. Bunt tego okresu jest prawdziwym postrachem rodziców. Każdy wie, że w okolicach tego wieku mały aniołek nagle przeistacza się w prawdziwego „potwora”. Do tej pory grzeczny maluch zaczyna domagać się różnych rzeczy, żądać, manifestować swoje zdanie i buntować się przeciwko rodzicom. Jego ulubionym słowem staje się: „NIE!”. Dziecko jest w stanie bezkompromisowo walczyć o swoje – jego metody obejmują m.in. krzyki, wrzaski, kładzenie się na ziemi itp.

 

Choć zjawisko to nazywane jest buntem, nie do końca spełnia jego definicję. Nie oznacza odrzucenia rodziców, a raczej chęć zamanifestowania swojej niedawno odkrytej samodzielności. Dziecko wszystko chce robić samo: ubierać się, jeść, a także podejmować decyzje. Nic więc dziwnego, że reaguje złością i niezgodą na każdy z góry narzucony wybór rodziców. Oni odbierają to jako bunt i złośliwość: „przecież do tej pory moje dziecko bez sprzeciwu akceptowało ubranka, które dla niego wybrałem, grzecznie jadło podane mu pod nos potrawy i bawiło się tak, jak zaproponowałem, a teraz jest inaczej”. Zmiany są jednak zupełnie prawidłowe i naturalne – nasze dziecko rozwija się bardzo dynamicznie, a to, co jeszcze przed chwilą było normą, należy już do poprzedniego etapu rozwoju.

 

Skoro „bunt dwulatka” jest rzeczą normalną i nieuniknioną, jedyne, co nam pozostaje, to… przetrwać. Ale jak to zrobić? Przede wszystkim musimy poradzić sobie z własnymi emocjami. Złość, poirytowanie i frustracja to nieodłączny element tego etapu, a kluczem do zachowania równowagi jest poskromienie tych uczuć. Pod żadnym pozorem nie mogą one przerodzić się w agresję skierowaną do dziecka. Ono również ma prawo do negatywnych emocji. Niestety, nie jest jeszcze w stanie ich kontrolować – stąd gwałtowne, nieposkromione wybuchy. Jako dorośli powinniśmy je zrozumieć i starać się dawać mu dobry przykład. Jeśli sami zachowamy spokój, być może chociaż częściowo powstrzymamy eskalację złości.

 

Aby poradzić sobie z dwulatkiem, przede wszystkim należy starać się go zaakceptować. W tym wieku chce robić wszystko sam, bez pomocy, jednak bywa niezdarny, a proste z naszego punktu widzenia czynności zajmują mu dużo czasu. Należy uzbroić się w cierpliwość i pozwolić mu na samodzielne wykonanie zadania. Taka postawa ma dwie zalety: pomaga uniknąć wybuchu złości ze strony malucha i wspomaga jego rozwój. Za każdym kolejnym razem te same czynności będą wykonywane coraz sprawniej. Drugą rzeczą, którą warto robić, jest przewidywanie reakcji dziecka. Jeśli za kilka minut planujemy wyjść z domu, nie zajmujmy niczym malucha – próba oderwania go od zabawy z pewnością wywoła sprzeciw. Uprzedzajmy go o planach, informujmy, że zaraz zjemy obiad, pójdziemy na zakupy czy do fryzjera. Jako że „bunt dwulatka” opiera się na chęci dokonywania samodzielnych wyborów, najlepszą metodą na jego okiełznanie jest umożliwienie mu tego. Dziecko odczuwa wielką satysfakcję, mogąc podejmować decyzje dotyczące jego samego. Nie zasypuj go ogromem możliwości, pozwól mu wybrać jedną z dwóch: „Chcesz założyć czerwoną czy niebieską koszulkę?”, „Masz ochotę na ogórka czy pomidora?”.

 

 

 

Bunt sześciolatka

Zachowanie sześciolatka w pewnym momencie może przypominać… bunt dwulatka. Dotychczas spokojny i przewidywalny przedszkolak z powrotem staje się trudny w wychowaniu. Jego ulubioną odpowiedzią na wszystkie propozycje na powrót staje się: „nie”, coraz częściej pojawiają się wybuchy złości, a jego zachowanie bywa trudne do przewidzenia. Trudno się dziwić tym zmianom – dzieci w tym wieku są nieco oszołomione. Zmieniają się w bardzo szybkim tempie, a ponadto balansują na pograniczu dwóch etapów: z jednej strony wiele już umieją i wiedzą, mogą podejmować samodzielne decyzje, a z drugiej wciąż są dziećmi, które przeżywają silne, nieokiełznane emocje i niekiedy zachowują się dziwacznie z punktu widzenia rodziców. Dziecko nie rozumie jeszcze wielu sytuacji, nie potrafi się w nich odnaleźć. Niepowodzenia wywołują w nim skrajną frustrację, łatwo wpada w złość i bywa bezkompromisowe. Dodatkowo przeżywa liczne zmiany w swoim otoczeniu: stawia pierwsze kroki w edukacji, zaczyna mieć poważniejsze obowiązki. Chce być doceniane i buduje poczucie własnej wartości.

 

Rodzic przestaje być największym autorytetem i centrum wszechświata. Awantury i kłótnie z rodzeństwem są manifestacją tej postawy, a jednocześnie jednym ze sposobów na wywalczenie swojej pozycji. Sześciolatek próbuje testować granice, eksperymentuje i podważa stanowisko dorosłych. W dodatku staje się bezkompromisowy i prezentuje postawę roszczeniową. Bezwzględnie walczy o to, czego chce i cały czas chce być w centrum zainteresowania. Nie rozumie, czemu nie może mieć czegoś, co mają inne dzieci, nie chce dostosowywać się do zasad gier i zabaw. Gdy przegrywa, może posunąć się do oszustwa lub odmowy uznania zwycięstwa innego dziecka. Pojawiają się także inne, szokujące z punktu widzenia rodzica, zachowania: drobne kradzieże, kłamstwa, problemy z funkcjonowaniem w grupie.

 

W wieku sześciu lat nasilają się również różnego rodzaju lęki. Dziecko zaczyna się bać różnych dźwięków, a także wymyślonych zjaw, które czają się pod łóżkiem, w szafie lub za firanką: duchów, czarownic, potworów. Z tego powodu nie lubi zostawać samo w domu oraz zasypiać w samotności, przy zgaszonym świetle. Jego wyobraźnia jest w tym wieku bardzo rozwinięta i może płatać mu figle.

 

Jak radzić sobie z wymienionymi trudnościami wychowawczymi? Z pewnością warto przyjrzeć się ustalonym do tej pory zasadom oraz granicom i jeśli zajdzie potrzeba, dostosować je do zmieniających się potrzeb dziecka. Podobnie należy postąpić z narzucanymi mu zadaniami – dziecko w tym wieku musi mieć już wyznaczone obowiązki domowe.  Rodzic powinien mieć jasne oczekiwania i być konsekwentny, a jednocześnie prezentować postawę pełną cierpliwości i wyrozumiałości. Jeśli dziecko łamie przyjęte standardy, np. kłamie i oszukuje, nie należy oskarżać go i piętnować. Znacznie lepsze efekty osiągniemy, jak najwięcej z nim rozmawiając, zadając pytania i tłumacząc.

 

 

Bunt nastolatka

 

Choć dwa wymienione do tej pory etapy bywają nieprzyjemne, za najtrudniejszą fazę w życiu dziecka uważa się okres dojrzewania. Z pewnością czas ten nie jest łatwy zarówno dla nastolatków, jak i ich rodziców. Hormony buzują, wpływając na szalejące emocje, a młodego człowieka drażni dosłownie wszystko: kolor ścian w salonie, głośny odgłos przeżuwania i wszelkie pytania rodziców o szkołę. Nowymi guru stają się koleżanki i koledzy, a wszystko, co do tej pory było naturalnym elementem codzienności, teraz może zostać odrzucone. Zmiany w ciele powodują dezorientację, a wspomniane już hormony sieją zamęt w funkcjonowaniu emocjonalnym: nie ma niczego dziwnego w tym, że młody człowiek w jednej chwili się śmieje, a w drugiej przepełnia go wściekłość, która zaś momentalnie zmienia się w wybuch płaczu.

 

Bunt nastolatka stanowi formę realizowania siebie, próbę zdobycia niezależności. Dziecko testuje granice wyznaczone przez rodziców, sprawdza, na ile może sobie pozwolić. Potrzebuje znacznie więcej wolności i zaufania, niż do tej pory. Kwestionuje to, co do tej pory znało i odrzuca dotychczasowe autorytety. W pewnym sensie zachowania te służą usamodzielnieniu się i przygotowaniu się na odejście z domu. Wielu rodziców ma problem z zaakceptowaniem faktu, iż „wychowują dzieci dla świata” i nie potrafią pogodzić się z ich odrębnością. Tymczasem, by młody człowiek w przyszłości mógł odłączyć się od rodziny pochodzenia i założyć własną, musi uświadomić sobie nieidealność opiekunów. Gdyby wciąż było mu równie dobrze i wygodnie „na garnuszku mamusi”, jak do tej pory, zostałby na nim na zawsze. Tymczasem, by prawidłowo się rozwijać, musi poczuć, że dom rodzinny mu nie wystarcza i chce się usamodzielnić. Naturalne w tym okresie są skłonność do dyskutowania, podważanie norm oraz potrzeba izolacji.

 

Nastolatek zaczyna czuć się dorosły i może mieć potrzebę sięgania po nieznane mu dotąd doznania. Może uznać, że nie chce się już uczyć, bo edukacja lub jej brak to jego sprawa. Może doświadczyć pociągu do alkoholu, papierosów, narkotyków czy seksu. Ponadto buduje swoją nową tożsamość i bywa bardzo krytyczny wobec siebie – pojawiają się kompleksy dotyczące wyglądu, które dodatkowo potęgują chwiejność emocjonalną. Definiowanie nowego „ja” może odbywać się również za pomocą zmian cielesnych (tatuaże, piercing, nowy styl ubierania lub fryzura), przynależności do subkultury czy robienia bałaganu w swoim pokoju (w celu oddzielenia własnego terytorium).

 

Jak przetrwać ten niewątpliwie trudny, a czasem wręcz przerażający etap w życiu dziecka? Przede wszystkim należy zadbać o to, by nie stracić z nim kontaktu. Nastolatek musi czuć się kochany i akceptowany. Najlepiej będzie przypomnieć sobie własny okres dojrzewania i zadawać sobie pytania przez jego pryzmat, np.: „Jak chciałbym, żeby rodzice się wówczas do mnie odzywali?”. Pamiętajmy, że młody człowiek zasługuje na taki sam szacunek jak osoba dorosła. Nie należy ośmieszać jego gustu, zakazywać mu wszystkiego dla zasady. Niech słucha muzyki, jaką lubi, wygląda, jak chce i ma bałagan w pokoju, jeśli ma na to ochotę. A jeśli zaś uznamy, że nie powinniśmy się na coś zgodzić (np. na samodzielny wyjazd ze znajomymi), porozmawiajmy z pociechą i wytłumaczmy jej, jakie są powody naszej decyzji. Zakazy bez uzasadnienia tylko potęgują bunt.